Wywiad z organizatorem rejsu
Kilka dni temu mogliście natrafić na artykuł o nazwie “Wycieczka do piekła”. Była to relacja z felernego rejsu na Cayo Perico, który zapadnie w pamięci uczestników na bardzo długie lata. Zanim przejdziecie do lektury tego wywiadu, zapoznajcie się najpierw z wyżej wspomnianym artykułem, ponieważ zawiera on dużo istotnych informacji, które zostaną tutaj poruszone. Jest to wywiad z organizatorem rejsu.
– Czy chciałby Pan coś powiedzieć czytelnikom zanim zaczniemy wywiad?
– Przejdźmy od razu do pytań.
– Co Pana skłoniło do zorganizowania wycieczki w takie miejsce oraz czy posiadał Pan jakąkolwiek wiedzę na temat tego jakie osoby możemy tam zastać?
– Plan był prosty – zarobić i dobrze się pobawić. Chcieliśmy dać ludziom dobrą zabawę. Coś, czego nie spotkają na co dzień w Los Santos: spokój, zmiana otoczenia, tropikalny klimat. Chcieliśmy zaoferować to wszystko, ale wiadomo, jak to się skończyło.
– Dobrze, jednak pominął Pan drugą część mojego pytania, także pozwolę sobie je powtórzyć. Czy wiedział Pan o tym, że wyspa jest zamieszkana oraz przez kogo?
– Miałem wiedzę o tym, że wyspa nie jest opustoszała. Były jakieś plotki o tym kto może tam mieszkać, ale odebrałem je jako powód do zniechęcenia ludzi do zapuszczania się na nią. Skłamałbym, jeżeli powiedziałbym, że nie zdziwiłem się widząc to, co nas zastało.
– Czyli podsumowując – nie sprawdził Pan tego, czy uczestnikom rejsu zagraża jakiekolwiek niebezpieczeństwo, zgadza się?
– Zgadza się…
– Miałem tę wątpliwą przyjemność zostać uczestnikiem rejsu i być świadkiem wszystkiego, co tam się działo. Dlaczego po przypłynięciu “Piratów” na wyspę Pan powiedział, że jest to zaplanowana część rejsu?
– Powiedziałem tak, bo nie chciałem, żeby ludzie panikowali. Miałem cień nadziei na to, że to tylko żarty tubylców, może jakiś pokaz, który miał na celu dostarczenia emocji miastowym.
– A dlaczego w pewnym momencie Pan wsiadł do jednego z pozostawionych na plaży pojazdów i mimo prób rozmowy z Panem na miejscu, po prostu Pan odjechał?
– Słucham?! Ja zostałem porwany już na samym początku! Nic takiego nie miało miejsca! Od razu po dotarciu na wyspę zostałem odłączony od reszty uczestników i zamknięty w ich prowizorycznym więzieniu. Więzili mnie przez 3 dni!
– Widzi Pan, to gryzie się z tym co powiedział Pan chwilę wcześniej. Z jednej strony był Pan z nami na plaży próbując uspokoić uczestników, z drugiej został Pan odciągnięty przez napastników od samego początku, a na potwierdzenie moich słów jest kilka innych osób widzących Pana odjeżdżającego samochodem po krótkiej rozmowie z nami. To która wersja jest tą prawdziwą?
– Bez komentarza. Słyszałem, że po jakimś czasie puścili Was wolno, a ja musiałem siedzieć na tej wyspie 3 dni. Dodatkowo od tamtego dnia nie mogę skontaktować się z moim bratem. Ja wiem, że temat jest ciężki, ale zapewniam Pana, że dla mnie jest jeszcze cięższy, niż dla Pana. Nie zgrywam z siebie ofiary, bo ta cała akcja to nie jest w całości moja wina. Poza tym – nie zostawiłem tych ludzi “na lodzie”. Byłem organizatorem, ale nie czuję, że powinienem w pełni za to odpowiadać.
– Co Pan ma na myśli, że “nie zostawiłem tych ludzi na lodzie”? Strasznie mi się to gryzie z tym, że powiedział Pan wcześniej, że został zamknięty. My sami, jako uczestnicy, musieliśmy później zadbać o siebie i znaleźć jakąś możliwość ucieczki z wyspy.
– No tak, ale czy któryś z uczestników faktycznie został ranny?
– Tak, chociażby jeden z moich pracowników. Został on postrzelony w brzuch i w ramię, podobnie jak inni uczestnicy, którzy jako ostatni opuścili wyspę. Niektórzy skończyli tylko z jedną kulką w którejś z kończyn. Inni wrócili z większą ilością “pamiątek”.
– To… To nie jest przyjemna informacja. Ale nikt na szczęście nie zginął!
– Proszę Pana, szukanie pozytywów w takiej tragedii…
– Ja rozumiem, ale proszę Pana – ja oddałem wszystkie pieniądze, zabrali mi dosłownie wszystko!
– Jak my wszyscy, którzy tam trafili. Każdy z nas musiał oddać całą gotówkę oraz inne kosztowności, które mieliśmy przy sobie.
Dalsza część wywiadu to było dalsze robienie z siebie ofiary przez organizatora rejsu, który poprosił mnie o anonimowość. Nie widzę sensu powtarzać kilka razy tej samej argumentacji. Drodzy Czytelnicy – mogę Was zapewnić, że to nie koniec całej sprawy. Szczegóły poznacie wkrótce.
29 marca, 2022 @ 4:37 pm
Jak to nikt nie zginął?! przecież rozstrzelano niewinnego dziadziusia na oczach wszystkich ludzi!!!!